Tekst ukazał się na portalu Instytutu Obywatelskiego: http://www.instytutobywatelski.pl/5934/lupa-instytutu/gdzie-ta-klasa-kreatywna
Polska nie wejdzie na wyższy stopień rozwoju cywilizacyjnego, jeśli nie będą w naszym kraju powstawały innowacyjne mikro- i małe firmy, zakładane przez najlepszych młodych ludzi
Polska potrzebuje jakościowej zmiany na swojej drodze rozwoju. Powstawanie mikro- i małych, innowacyjnych firm to klucz do stabilnego rozwoju kraju. Wielkie korporacje mają łatwość przenoszenia swoich firm do miejsc, gdzie produkcja staje się tańsza, co przy zjawisku globalizacji i zaostrzającej się konkurencji w czasie kryzysu staje się narastającym problemem. Upadek wielkiej firmy to również tragedia dla lokalnej społeczności. Funkcjonowanie silnej sieci mikro- i małych przedsiębiorstw łagodzi te zagrożenia, sprzyja kreowaniu nowych pomysłów i innowacyjności gospodarki. To również szansa na rozwój młodych ludzi poza stolicą.
Pilnie potrzebujemy zmiany wzorca młodego człowieka sukcesu. Pomimo deklaratywnej chęci do otwierania własnego biznesu, młodzi ludzie czynią to wciąż stosunkowo rzadko. Dziś najzdolniejsze osoby z reguły zabiegają o pracę w korporacjach, dopasowując się do istniejącego, ukształtowanego systemu i pracując na ich rzecz. To wygodne, bo jeśli jest się zdolnym, pracowitym i posłusznym, to w stosunkowo szybkim czasie można znaleźć bezpieczeństwo i otrzymywać niezłe wynagrodzenie.
Z jednej strony, nie do końca można mieć do młodych pretensje. Z drugiej, niesie to za sobą wiele negatywnych konsekwencji. Problem polega na tym, że ten wzorzec blokuje powstawanie polskich innowacyjnych przedsięwzięć, które mogłyby zmienić młodych Polaków z podwykonawców i dobrych pracowników w twórców, pracodawców i „graczy” w swojej dziedzinie. Polska nie wejdzie na wyższy stopień rozwoju cywilizacyjnego, jeśli nie będą w naszym kraju powstawały innowacyjne mikro- i małe firmy, zakładane przez najlepszych młodych ludzi.
Raporty „Polska 2030” oraz „Młodzi 2011” pod redakcją Michała Boniego wskazują na procesy, które powodują, że proste czynniki wzrostu, jakie napędzały rozwój gospodarczy w Polsce nieuchronnie wyczerpują się. Jednocześnie dokumenty te wskazują, że pokolenie boomu demograficznego, dzisiejszych 20-30-latków jest jednym z ostatnich i najważniejszych „zasobów” jaki Polsce pozostał. „Zasobem” nie w pełni wykorzystanym i zaniedbanym przez decydentów. To silnie zatomizowane i zróżnicowane pokolenie, które nie potrafi mówić wspólnym głosem, wiedzieć siebie jako grupę, która ma wspólne interesy. Powstające wspólnoty internetowe, nowe aktywności społecznościowe w internecie mają zwykle charakter nietrwały i akcyjny.
Młodzi są ukierunkowani na indywidualną karierę, zapewnienie sobie bezpiecznej przyszłości poprzez wpasowanie się w istniejący system: w korporacjach i ewentualnie w urzędach. To z jednej strony naturalna droga w ukształtowanej demokracji i kapitalizmie. Z drugiej, sytuacja ta powoduje erozję kultury własnej inicjatywy i niezależności; kultury buntu, zaangażowania i dobrze rozumianej polityczności, czyli tych wartości, które były mottem pokolenia „Solidarności”.
Młode pokolenie ma problemy, by działać w grupie, wspólnie podejmować własne przedsięwzięcia biznesowe, patrzeć na procesy społeczno-ekonomiczne szerzej niż własna pensja i spłata kredytu konsumpcyjnego. Ten niezwykły zasób boomu demograficznego mógłby być lepiej wykorzystany. Dzisiejsze pokolenie 20 i 30-latków wydaje się nie buntować i nie tworzyć żadnej nowej wartości, żadnych przełomowych idei. To w swojej masie pogodzone z rzeczywistością pokolenie, które myśli o rozwoju jedynie w kategorii micro, a nie makro. Pokolenie, którego marzeniem nie jest kreowanie rzeczywistości, lecz dopasowanie się do istniejącego systemu.
Ideałem dla studenta ostatniego dziesięciolecia stała się praca na średnim stanowisku w międzynarodowej korporacji w Warszawie lub emigracja na Zachód, czyli trwanie – a nie tworzenie, podporządkowanie – a nie bunt. Paradoksalnie stabilizacja demokracji i wolnego rynku, które w latach 90-tych zaowocowały ogromnym potencjałem twórczym, zabiła w młodych Polakach pierwszego dziesięciolecia XXI wieku chęć i siłę zmieniania rzeczywistości. Pewne ścieżki rozwoju zostały zablokowane, zajęte przez starsze pokolenia. Generacja o 10-15 lat starsza, wchodząca w życie na początku lat 90-tych, aspirowała do roli kreowania wielkich własnych przedsiębiorstw, projektów, rządzenia i zmieniania państwa. Pokolenie boomu lat 80-tych to grupa, która generalnie, poza przywiązaniem do ekranu komputera, nie ma żadnego nowego pomysłu na otaczający ją świat (oczywiście znam wiele wyjątków, ale wyjątki nie tworzą reguły, ani nawet społecznego trendu).
Pytanie: czy jest jeszcze szansa na zmianę postaw młodych Polaków? Problem wydaje się leżeć przede wszystkim w ich głowach, we wzorcach postaw i ścieżek kariery. Co szczególnie ważne, najwięcej mikro-, małych, innowacyjnych przedsiębiorstw, które odnoszą sukces, zakładają młodzi ludzie bezpośrednio po studiach albo nawet podczas studiów. Jest to idealny okres na podejmowanie ryzyka w życiu. Zwykle nie ma się jeszcze rodziny na utrzymaniu, młoda osoba nie jest przyzwyczajona do określonego poziomu dochodów, mieszka w komunie studenckiej albo u rodziców, nie ma jeszcze zaciągniętego kredytu itp. Zdolność do podejmowania ryzyka jest wówczas znacznie większa niż w jakimkolwiek późniejszym okresie. System „najpierw zdobądź doświadczenie, potem otwórz własną działalność” zwyczajnie w większej skali nie działa.
Chęć opuszczenia niezłego stanowiska w stabilnej firmie, przy posiadaniu już zwykle dużych zobowiązań finansowych, na rzecz niepewnej własnej inicjatywy, która początkowo może nie przynosić dochodów jest zazwyczaj niewielka. Chyba, że ktoś zdołał zgromadzić ogromny kapitał na dużą inwestycję, ale to przypadki wyjątkowe. Dlatego trzeba namawiać młodych do otwierania działalności gospodarczej jak najwcześniej. Na świecie mamy całą masę przypadków firm, które odniosły spektakularny sukces, mimo że były zakładane przez dwudziestokilkulatków bez doświadczenia. W Polsce mamy również dobre przykłady, ale to wciąż zjawisko obserwowane w bardzo małej skali, szczególnie jeśli mówimy o przedsięwzięciach innowacyjnych.
Młodzi Polacy mają wielki problem z postrzeganiem siebie jako twórców, kreatorów, pracodawców. O dziwo, dowodem na to był wielki ruch sprzeciwu wobec podpisania przez Polskę ACTA. Młodzi wychodzili na ulicę protestując, ponieważ widzieli się jedynie w roli konsumenta kultury, a nie twórcy zasobów intelektualnych. Dlatego rację miała Rzecznik Praw Obywatelskich, prof. Irena Lipowicz podczas debaty na temat ACTA na Wydziale Prawa Uniwersytetu Łódzkiego (27 lutego br.), mówiąc, że jednym z największych wyzwań przed Polską jest próba transformacji pokolenia młodych z konsumentów dóbr intelektualnych w ich uświadomionych twórców. Zjawisko to tyczy się nie tylko dóbr kultury, ale również innych dziedzin życia. Bez tej zmiany Polska prawdopodobnie nie dogoni, pod względem poziomu życia, najbogatszych krajów świata.
W całej sprawie bardzo ważne są: wpływ kulturowy, wychowanie i wzorce dla młodych ludzi. Aby działać na własną rękę, być przedsiębiorczym, trzeba potrafić zbuntować się przeciw zastanej rzeczywistości i chcieć ją w jakimś obszarze kształtować. Trzeba czasem nie słuchać babci, cioci czy mamy, która radzi: „nie wychylaj się, tylko znajdź stabilną posadę”. Jeśli chcemy mobilizować młodych ludzi do podejmowania własnej inicjatywy, zakładania własnych firm, powinniśmy rozbudzać w nich uczucie miłości do wolności i kreatywności, przeciwstawiając je bezpieczeństwu, procedurze, podporządkowaniu.
W okresie nasilającego się kryzysu i niepewnej przyszłości, będziemy szczególnie potrzebować kreatywnych i przedsiębiorczych jednostek. Bez zmiany tego ideału ścieżki kariery, szansa na powstanie w Polsce odpowiednika „Google’a” czy „Facebooka” drastycznie maleje. Na coraz bardziej konkurencyjnym, globalnym rynku będą zwyciężać ci, którzy sami tworzą innowacyjną wartość dodaną, pracując dla siebie, a nie dla innych.