Ostatnie tygodnie napawają mnie rosnącym pesymizmem jeśli chodzi o umiejętności polskiej opinii publicznej, naszych elit medialnych i politycznych do rozumienia realnych interesów w polityce oraz skutków tego zjawiska dla stabilności politycznej Polski. Poprawność polityczna i przestrzeganie sztywnych zasad wyznaczanych przez współczesne kanony Public Relations przysłaniają coraz częściej sens poszczególnych wypowiedzi, intencje polityków i interesy które za nimi stoją. Zapominamy, że celem istnienia w polityce jest realizowanie interesów obywateli, racji stanu, a nie mało kontrowersyjny, uładzony styl wystąpień publicznych. Retoryka to jedynie narzędzie do realizacji celów w polityce, a nie cel sam w sobie.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ naprawdę zirytowały mnie sytuacje z Marszałkiem Sikorskim i Ministrem Sawickim. Obaj popełnili retoryczne błędy, złamali kodeks poprawnego PR-u, zagalopowali się w swoich wypowiedziach. Oczywiście tak doświadczeni politycy nie powinni tego czynić, to kwestia profesjonalizmu w tym zawodzie. Jednak medialna reakcja, której byliśmy świadkami była absolutnie nie współmierna do przewinienia. Jestem głęboko przekonany, że zarówno w przypadku wywiadu dla Politico, jak i wypowiedzi o „rolnikach frajerach” obaj politycy paradoksalnie działali zgodnie z interesem Polski i naszych obywateli, zagalopowali się jedynie w słowach.
Zastanówcie się Państwo co też niezwykłego powiedział Sikorski? Powtórzył to co Rosja konsekwentnie głosi od roku 2008, a czego żyjąc w swoim dość naiwnym świecie nie chce przyjąć do wiadomości Zachód. Moskwa od czasu pamiętnego szczytu NATO w Bukareszcie daje jasno do zrozumienia, że nie traktuje Ukrainy jako trwałego organizmu państwowego. Od roku jesteśmy świadkami przejścia od słów do czynów, jesteśmy przecież obserwatorami rozbioru Ukrainy, zajęcia Krymu i Donbasu, a Rosjanie dziś otwarcie rozbudzają węgierski nacjonalizm w sprawie ukraińskiego Zakarpacia. Sami niszczymy właśnie resztki autorytetu jednego z naprawdę niewielu Polaków, którzy byli za Zachodzie słuchani i cieszyli się prawdziwą estymą. Autorytetu człowieka, który jak nikt inny potrafił tłumaczyć na Zachodzie polskie stanowisko w sprawie Rosji i pokazywać prawdziwe zagrożenia, które wynikają z imperialnej polityki Putina. Nawet jeśli Sikorski powiedział o kilka słów za dużo (wiemy że jest to jego poważna bolączka) to w najlepszym polskim interesie było tych słów nie nagłaśniać i nie niszczyć jego autorytetu. Na szachownicy gry o interesy na skompromitowaniu Sikorskiego skorzystała tylko Rosja. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na dość histeryczny komentarz Premier Kopacz na temat Sikorskiego i spokojny, wycofany głos Tuska. Profesjonalizm odjeżdża do Brukseli… A swoją drogą Sikorski niestety sam pękł pod presją i bezradnie wycofał się z wcześniejszych słów.
Ten sam mechanizm widzę w przypadku sprawy Sawickiego. Minister powiedział prawdę w najlepszym interesie polskich rolników, chcąc ich skłonić zapewne do zmiany zachowań, bo czy bardziej opłaca się sprzedawać jabłka po 12 czy 27 groszy za kilogram? Czy powinien używać słowa „frajerzy” – oczywiście nie. Ale w całej sprawie, w której tle są przecież negocjacje o dopłaty dla rolników z Brukseli, to on ma przecież rację! I znów moim zdaniem zupełnie bezrefleksyjnie Premier Kopacz publicznie, ostro krytykuje swojego ministra, podążając za chocholim tańcem naszej debaty publicznej.
Z czego wynika taki sposób prowadzenia narracji przez ośrodki opinii? Czy naprawdę musimy ulegać temu niemądremu owczemu pędowi, w którym chcemy ukrzyżować ministra za słowo „frajerzy”, tak naprawdę nie dociekając kontekstu sprawy i intencji?
Ale ten mechanizm bezrefleksyjności działa również w drugą stronę. W piątek z samego rana byliśmy świadkami triumfalizmu w polskich mediach na temat ugody dotyczącej pakietu klimatycznego. Tylko czy ktokolwiek przeczytał jego dokładną treść? Czy przeanalizowaliśmy również wpływ tego porozumienia na polską energetykę po 2030 roku? Czy to nie była właśnie te chwila w której veto premier Kopacz było konieczne? Albo dość powszechny pozytywny odbiór właśnie uchwalonego oZUSowania umów zlecenie. Czy ktokolwiek głośno mówi, że jednocześnie oznacza to realny wzrost kosztów pracy w Polsce, co odbije się na dynamice rozwoju przedsiębiorstw, wzroście gospodarczym i prawdopodobnym wzroście bezrobocia?