Klasa średnia, młodzi wykształceni ludzie oraz przedsiębiorcy w Polsce powinni rozpocząć poszukiwania swojej nowej reprezentacji politycznej. Resztki wiary pokładanej w Platformie Obywatelskiej po awanturze o OFE należy starannie pochować. Złudzeniami nie można żyć bez końca.
Zapowiedziane przez Donalda Tuska zmiany w OFE to koniec marzeń o Platformie Obywatelskiej jako partii, która będzie odpowiedzialnie rządzić krajem. Rządzić z wizją długofalowego rozwoju państwa. Wizją którą jeszcze niedawno rozpalał w nas Michał Boni swoim Raportem Polska 2030. Zwyciężyło zapowiadane już wcześniej przez premiera myślenie jedynie o tym „co tu i teraz”, myślenie w perspektywie co najwyżej roku do przodu. To sposób działania przeciw któremu powinien protestować każdy zdrowo myślący polityk: konserwatysta, socjalista i liberał. Każda osoba, która ma do czynienia z zarządzaniem, każdy przedsiębiorca, każda osoba prowadząca gospodarstwo domowe, musi przecież myśleć o przyszłości. To oczywista i prosta zasada, która nie ma nic wspólnego z ideologicznym zacietrzewieniem, o które premier oskarża „liberałów”. To niezwykle przykre, że ten właśnie rząd chce zniweczyć przeprowadzone już pozytywne reformy.
Zamiast dokończenia reformy emerytalnej w postaci odebrania nieuzasadnionych przywilejów niektórym grupom społecznym, takim jak służby mundurowe czy rolnicy, zrównania i podniesienia wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn; mamy do czynienia z rozmontowaniem systemu, który miał szanse zapewnić stabilne emerytury dla przyszłych pokoleń. Za tchórzostwo rządu przed naciskiem małych ale dobrze zorganizowanych grup społecznych zapłacimy wszyscy za 10, 15, 30 lat. Rząd po prostu mydli oczy, zresztą coraz bardziej nieudolnie, opinii publicznej twierdząc, że nie stracimy na tych zmianach. Jest oczywiste, że stracimy, bo środki które pracowały dla nas (i dobrze inwestowane dla polskiej gospodarki) na indywidualnych kontach w OFE, w dużej części powędrują do ZUS. A z ZUS zostaną wypłacone na bieżące transfery emerytalne, finansując emeryturę m.in. zamożnego rolnika, 37 letniego policjanta albo strażaka w 100% zdolnego do pracy.
Rząd mówi o indywidualnym zaksięgowaniu tych środków na rzecz płatnika. Tylko, że w OFE środki te, miały być dobrze inwestowane i pomnażać nasze oszczędności, a w ZUS to się nie stanie. Rząd nie jest również w stanie rzetelnie zapewnić, że nasze środki zostaną wypłacone z ZUS, jeśli liczba emerytów wzrośnie zatrważająco, a liczba pracujących drastycznie spadnie w kolejnych latach. Przecież nieliczni pracujący nie będą w stanie udźwignąć tego ciężaru finansowego! Czy ktoś z pracujących szanownych czytelników jest gotowy płacić za 10 lat dwa razy większą składkę emerytalną niż dziś? OFE było częściowym rozwiązaniem tego problemu, przekazaniem części naszych przyszłych emerytur na wypłaty z sektora finansowego. Dzięki temu (przy dokończeniu reformy emerytalnej) mogliśmy uniknąć jeszcze wyższych podatków, które będziemy musieli płacić na ZUS. Nie słychać również, aby rząd przygotowywał jakikolwiek scenariusz przyszłej polityki imigracyjnej by z tym problemem sobie poradzić.
Donald Tusk udowodnił, że interesuje go jedynie kolejna kadencja, dryfowanie do najbliższych wyborów, uniknięcie osiągnięcia progu 55% PKB długu publicznego przed kolejnymi wyborami. Długofalowe skutki się nie liczą. Teraz szczególnie drastycznie wychodzą zaniechania dalekosiężnych reform przez ostatnie trzy lata rządów PO. Premier z ministrem finansów w pośpiechu zamiata problemy długu pod dywan, takimi sztuczkami księgowymi jak umieszczanie wydatków w Krajowym Funduszu Drogowym oraz przenoszenie i piętrzenie problemów na kolejne dziesięciolecia. Możemy być bliscy stwierdzenia, że mało który rząd w historii III RP był tak zgodnie krytykowany przez zdecydowaną większość ekonomistów. W gabinecie Tuska zwycięża Jacek Rostowski, a nie Michał Boni i jego długofalowa wizja rozwoju kraju. Co będzie zapewne opisane przez wielu historyków jako utrata cywilizacyjnej szansy dla Polski. To co czyni dziś rząd ma się nijak do strategii opracowanej przez Zespół Doradców Strategicznych Premiera pod wodzą Boniego. W tej sytuacji Michał Boni powinien niestety podać się do dymisji.
Jednocześnie Tusk radykalnie uderza w tych, którzy wynieśli go do władzy. W młodych ludzi, którzy zniesmaczeni obciachowymi i nieprzystosowanymi obyczajowo do realiów XXI wieku rządami PiS-u, gremialnie poszli do wyborów w roku 2007, organizując m.in. kampanię „Zmień Kraj, Idź na Wybory”. Rząd PO – PSL absolutnie lekceważy potrzeby i przyszłość 20-30latków. PO była postrzegana jako partia liberalna, tymczasem w kwestiach obyczajowych okazuje się zdecydowanie konserwatywna, a w kwestiach gospodarczych nie ma nic wspólnego z liberalizmem. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że rząd Tuska w swojej wierze w instytucje państwowe i niechęć wobec instytucji prywatnych zaczyna być silniej etatystyczny niż rządy Leszka Millera i Jarosława Kaczyńskiego.
Koniec złudzeń, czas na przełom w myśleniu. Klasa średnia w Polsce, studenci, naukowcy, przedsiębiorcy, artyści, mieszkańcy dużych miast muszą przestać głosować w poczuciu, że są tak czy inaczej skazani na oddawanie głosów na Platformę Obywatelską, która działa wbrew ich interesom. Dziś jesteśmy w dramatycznej sytuacji, szkodliwe dla kraju rządu PiS-u zostały zamienione na szkodliwe społecznie rządy PO. Klasa średnia musi zdobyć się na odwagę i znaleźć innego wyraziciela swoich poglądów, aspiracji i interesów. Nadszedł chyba najwyższy czas na bardzo poważne zbadanie intencji Joanny Kluzik – Rostkowskiej oraz Janusza Palikota (przy cały sceptycyzmie wobec obu ruchów). Potrzebujemy partii, która zdecyduje się być wyrazicielem interesów klasy średniej i przedsiębiorców w Polsce. PO nie jest już dziś naszym rzecznikiem. Jeśli PJN albo Ruch Poparcia nie sprawdzą się w tym zadaniu, będą bały się iść do władzy z reformatorskim programem dla nas, dla ludzi młodych, dla klasy średniej – trzeba stworzyć taką partię. Nie stać nas na kolejne bezkrytyczne głosowanie na Tuska i Rostowskiego, którzy tak bardzo zawodzą nasze oczekiwania.