Tomasz Terlikowski w swoim niedawnym tekście w Rzeczpospolitej: „Z Kościoła wypisać się nie da!” ukazuje w jaki sposób działania tej instytucji są skrajnie sprzeczne z ideą wolności osobistej człowieka. Paradoksem jest że pisze to zagorzały obrońca kościoła, buduje przekaz absolutnie sprzeczny z wolnościowym nastawianiem setek tysięcy młodych ludzi. Jeśli kościół będzie broniony w taki sposób laicyzacja społeczeństwa wydaje się być nieuchronna.
Co zatem Tomasz Terlikowski chwali, a co gani pisząc o postępującym w naszym społeczeństwie zjawisku apostazji? „Warto zacząć od absurdalnego postulatu, by akt apostazji wiązał się z usunięciem danej osoby z akt kościelnych. Procesy w tej sprawie już się toczą, a sądy (nie tylko w Polsce) wydają wyroki wymuszające takie decyzje. Trzeba powiedzieć sobie jasno – u ich podstaw leży nierealizowalne pragnienie, by nasza przeszłość nie determinowała teraźniejszości, by nasze i naszych rodziców decyzje można było nie tylko unieważnić, ale także uczynić niebyłymi.” Generalnie Terlikowski ma rację uważając, że przeszłość obywateli, ich decyzje o przynależności do różnorakich organizacji, wybory polityczne – powinny być jawne. Szczególnie tyczy się to osób publicznych, o których powinniśmy mieć prawo wiedzieć jaką drogą podążali przez życie i jakich wyborów dokonywali. Oczywiście tylko w przypadku gdy ujawniane informacje są pewne (tu można pisać o kontrowersjach wokół lustracji ale to już zupełnie inny temat). Problem polega na tym, że Terlikowski nie dostrzega różnicy pomiędzy wolną wolą człowieka i jego własnymi decyzjami, a decyzjami które podejmują za nas rodzice, będąc pod presją kulturowej dominacji kościoła katolickiego. Chrzest nie jest indywidualnym wyborem dziecka. Jest w sprawach duchowych fundamentalną decyzją która za dziecko podejmuje jego rodzina. Należy podkreślić, że kościół katolicki wprowadzając zwyczaj chrztu niemowlaka niezwykle cynicznie odszedł od pierwotnej tradycji biblijnej. „W Biblii tylko wierzący, którzy złożyli swą ufność w Chrystusie byli chrzczeni – jako publiczne świadectwo ich wiary i utożsamienia się z Nim (Dzieje Apostolskie 2:38; Rzymian 6:3-4)”[1]. Czy kilku czy kilkunasto miesięczne niemowlę może realizować swoją wolną wolę? W jaki sposób ma wierzyć i pokładać ufność w Chrystusie? Chrzest ma sens jeśli dobrowolnym i przemyślanym aktem dojrzałego człowieka, który wierzy i chce dołączyć do pewnej wspólnoty wiary i idei. Chrzest automatyczny, biurokratycznie realizowany przez kościół wraz z rodzicami odarty jest z całego swojego sensu. Jest jednocześnie opresją na bezwolnym dziecku, które od początku swojego życia zostało wpisane do pewnej wspólnoty ideowej bez wyrażenia własnej woli. Jasnym jest, że większość rodziców chce wychować w określony sposób swoje dziecko, nauczyć pewnych wartości, tradycji i odniesień które zwykle są dla niego ważne. Ale czy uczciwsze nie byłoby żeby chrzest przyjmował człowiek wchodzący w dorosłe życie, który samodzielnie na podstawie swojego rozumu i bagażu doświadczeń oraz wychowania może podjąć decyzję o oficjalnym wstąpieniu do tejże wspólnoty. Czy przypadkiem nie tylko taki chrzest niesie w sobie prawdziwej wartości? Ten dzisiejszy nie jest aktem ideowym, jest aktem przymusu realizowanym przez rodziców i kościół na bezwolnym jeszcze młodym człowieku. Cel jest jasny i wyjątkowo trafnie opisany przez Terlikowskiego: „z kościoła nie możesz się wypisać”. To cyniczne podbijanie statystyk wiernych i zabieranie ludziom możliwości wyboru. Tylko czy taki sposób „zapisywania” do wspólnoty w dzisiejszym coraz bardziej świadomym i wolnym społeczeństwie nie okaże się wkrótce kontrproduktywny?
[1] http://www.gotquestions.org/Polski/chrzest-niemowlat.html
(foto. Mohylek/creativecommons.org/licenses/ by-sa/3.0/deed.pl)