Kiedy w 2010 roku zdecydowaliśmy w Liberté!, że jednym z naszych głównych kierunków działania i rozbudzania dyskusji publicznej powinna być liberalnie rozumiana polityka społeczna, nasza klasa polityczna zajęta była dyskusjami kompletnie oderwanymi od życia ludzi. Smoleńsk, retoryka powstrzymywania PiS-u, małe kroki Tuska, czyli faktyczny marazm, demontaż systemu OFE to była smutna rzeczywistość poprzedniej kadencji. Dlatego tym bardziej cieszy mnie zmiana, jaka dokonała się, w jakości rządzenia i debaty publicznej w roku 2012. Rząd nagle zajął się sprawami ważnymi – wydłużaniem wieku emerytalnego, a teraz spółdzielniami mieszkaniowymi i polityką rodzinną. Debata publiczna niespodziewanie znów ma sens i dotyczy obywateli.
Wydłużenie wieku emerytalnego było krokiem niezbędnym. Teraz jednak czas na zmiany dotyczące polityki rodzinnej. Trzeba oczywiście znać jej ograniczenia, o czym pisałem w artykule: „Polityka rodzinna, fakty, mity, rozwiązania”[1] na łamach Liberté!, ale bardzo dobrze, że rozpoczynamy debatę na ten ważny temat. Cieszę się, że rodzą się dwa konkurencyjne projekty w Pałacu Prezydenckim i w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. To może wspomóc dynamikę debaty publicznej, która jest potrzebna by znów nie popełnić szeregu błędów jak to często zdarzało się na tym polu w przeszłości. Państwo powinno działać poprzez politykę rodzinną w taki sposób, aby ułatwiać pogodzenie życia zawodowego młodych ludzi z możliwością posiadania dzieci. Taka filozofia powinna przyświecać tym, którzy chcą dziś budować skuteczną politykę rodzinną, ponieważ aspiracje zawodowe są czymś absolutnie powszechnym w pokoleniu dzisiejszych 20 i 30latków. Jednocześnie państwo z racji możliwości finansowych nie może pozwolić sobie na finansowanie wyłączania z rynku pracy młodych zdolnych ludzi na dłuższy okres czasu.
W tym kierunku zdają się zmierzać propozycje, o których mówi się w gronie rządowym. Premier zapowiedział wielką budowę żłobków i przedszkoli na kształt inwestycji w orliki w poprzedniej kadencji. To bardzo dobry kierunek, tym bardziej, że dziś plany Ministerstwa Pracy i Polityki Społeczne zakładają objęcie możliwością opieki instytucjonalnej zaledwie 7,8% dzieci w wieku 0 – 3 do roku 2014. Jedyna skuteczna polityka rodzinna to taka, która pozwoli młodym mamom/rodzicom na szybki powrót na rynek pracy. Wtedy jest szansa, że decyzje o posiadaniu dziecka nie będą odkładane przez młode pary na przysłowiowe za pięć lat, czyli na ostatni dzwonek, gdy kobieta mocno przekracza trzydziesty rok życia. Dlatego w tym kontekście przychylam się raczej do propozycji rządowych niż prezydenckich. Przywrócenie płatnego urlopu wychowawczego, co proponuje Minister Wóycicka, to pomysł, który moim zdaniem nie zachęci do szybszego posiadania dzieci tych, dla których kariera jest ważna. Może natomiast przynieść bardzo negatywne konsekwencje dla osób w trudniejszej sytuacji zawodowej, które skorzystają z tej propozycji i trwale wypadną z rynku pracy. Niestety ale matkom, które zdecydowały się na długi okres wychowywania dziecka i długą przerwę w pracy jest bardzo trudno na rynek pracy wrócić.
W dyskutowanych propozycjach brakuje mi natomiast odniesienia do obecnie funkcjonujących rozwiązań w dziedzinie polityki rodzinnej, które należy uznać za skrajnie nieskuteczne marnotrawienie środków publicznych. Masowa budowa żłobków i przedszkoli powinna być połączona z radykalną likwidacją pseudopolityki rodzinnej polegającej na oferowaniu rodzinom zasiłków. Zasiłków tak niskich, że nikogo nie przekonają do posiadania dziecka, a w globalnej skali stanowiącej ogromy wydatek dla budżetu państwa. Przypomnę dane z roku 2010, kiedy to na zasiłki rodzinne wydano astronomiczną kwotę: 3.090.915.000 zł. Tymczasem na budowę żłobków w ramach programu „Maluch” zaplanowane na ten rok 40.000.000. Skala jest zupełnie nieporównywalna. Propozycje rządu są w tym zakresie zdecydowanie zbyt łagodne. Wprowadzanie nowych narzędzi w ramach określonej polityki publicznej zawsze powinno wiązać się z przeglądem rozwiązań już istniejących, z których wiele z czasem okazuje się nieskutecznych. To jest najlepszy moment na przeprowadzanie cięć w programach nieprzynoszących pożądanych efektów, ponieważ opinia publiczna widzi, że nie jest to bezduszna likwidacja programów socjalnych tylko ich zmiana na narzędzia skuteczniejsze i lepiej przystosowane do zmieniających się realiów.
Rządzenie państwem to sztuka podejmowania spraw ważnych. Mam nadzieje, że Donald Tusk trwale sobie o tym przypomniał.
[1] https://liberte.pl/web/app/uploads/old_data/polityka-rodzinna-fakty-mity-rozwiazania/