Piątkowe głosowanie w Sejmie na temat związków partnerskich może okazać się wstrząsem tektonicznym na naszej scenie politycznej. Jarosław Gowin w otwarty i jasny sposób rzucił rękawicę Donaldowi Tuskowi, stając się oczywistym wręcz przyszłym liderem prawicy, który prędzej czy później zastąpi na tym miejscu zmęczonego i niezdolnego do przejęcia władzy Jarosława Kaczyńskiego. Jeśli premier nie zacznie działać szybko i radykalnie, może w lawinowy sposób stracić swój autorytet i władzę.
To, co się stało w piątek miało kolosalne znaczenie. Nigdy dotąd nie widziałem wśród elektoratu PO takiego oburzenia i masowych deklaracji, że to koniec głosowania na tę partię. Tysiące wysyłanych do posłów PO maili (w akcji zorganizowanej przez Liberté!), nieprawdopodobny ruch na portalach społecznościowych. 46 posłów PO dzieli od elektoratu PO prawdziwa kulturowa przepaść. Tym razem to może nie rozejść się „po kościach”, jak po aferze ACTA. Tam celem było zablokowanie zmian, które wydawały się młodym ludziom niekorzystne. Kiedy to się udało, młodzi zajęli się swoim życiem i swoimi sprawami. Tu jest inaczej, bo człowiek uczciwy wobec swoich poglądów, człowiek który ceni sobie wolność i godność jednostki ludzkiej, nie może zagłosować na partię Gowina i Godsona idącego ręka w rękę z posłanką Krystyną Pawłowicz. Co więcej należy pamiętać o zjawisku zmęczenia partią rządzącą i kryzysie ekonomicznym, który w roku 2013 będzie szczególnie dokuczliwy. One pogłębią ten trend. Jeśli premier nie zrozumie, że nie można już dłużej łączyć poparcia nowoczesnego i oświeconego elektoratu PO, z tolerowaniem obecności, retoryki i takiego głosowania w PO Jarosława Gowina czy Johna Godsona, spektakularnie straci władzę. Kalkulacja mówiąca, że trzeba trzymać w swoich szeregach 46 skrajnych konserwatystów, aby utrzymać się przy władzy jest krótkowzroczna. Po piątkowym wystąpieniu można być pewnym, że Gowin będzie grał na opuszczenie PO przed wyborami i tworzenie nowej, wielkiej prawicowej partii, której poparcia może udzielić Kaczyński. Jarosław Kaczyński nie jest politykiem głuchym na rzeczywistość. On przecież musi rozumieć, że jego osoba z jednej strony cementuje twardy elektorat PiS, ale nie pozwala prawicy na zwycięstwo. Coraz starszy i coraz bardziej zmęczony Kaczyński może wówczas oddać schedę na prawicy Gowinowi, politykowi do zaakceptowania dla całej prawicy, który mógłby poprowadzić ją do zwycięstwa, zajmując miejsce mentora ruchu. Jednocześnie każdy dzień trwania w tym klinczu i tolerowania w PO, osób podzielających zupełnie inny światopogląd, skrajnie inną wrażliwość niż większość elektoratu PO będzie powodowało odpływ liberalnych wyborców, podzielających europejską wrażliwość i zachodnie kody kulturowe. Tymczasem elektorat konserwatywny i tak zabierze Gowin z Kaczyńskim. Ten sojusz ministra sprawiedliwości z premierem rozpada się na naszych oczach i oby Tusk zobaczył to dostatecznie szybko.
Dlatego Tusk musi działać. Jestem potwornie wkurzony na Platformę za cały piątkowy teatr. Ale jednocześnie nie chcę już wkrótce u władzy kolacji Gowina, Giertycha i PiSowców, pod patronatem Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego Tusk musi działać w imię interesów własnych i interesów swojego elektoratu, który w piątek tak silnie został rozjuszony.
Jedynym wyjściem dla premiera jest wyrzucenie z PO konserwatywnych buntowników i próba stworzenia nowej koalicji z PSL, SLD i Ruchem Palikota. Tylko w ten sposób premier może zachować twarz w oczach swojego elektoratu i walczyć o sukces w kolejnych wyborach. Oczywiście SLD i Ruch Palikota to bardzo trudni koalicjanci, ale wbrew pozorom niezbędni by przeprowadzić najtrudniejszą strategiczną operację, przez jaką Polska musi przejść w imię swoich geopolitycznych interesów. Mam tu na myśli wejście do strefy euro. To operacja niezbędna by Polska nie pozostała na peryferiach części jednoczącej się Europy, by uniknąć tragicznych powtórek z historii, w której Polska stanie osamotniona przed rosyjską ekspansją. Wejście Polski do strefy euro może być też dla nas korzystne z gospodarczego punktu widzenia, jeśli jak argumentuje prof. Balcerowicz wejdziemy do strefy przygotowani, przeprowadzając wcześniej odpowiednie reformy gospodarcze. Z wszystkimi swoimi wadami Leszek Miller i Janusz Palikot to politycy głęboko proeuropejscy, którzy wydają się rozumieć tę konieczność. Tę operację w przyszłości może przeprowadzić jedynie koalicja PO – SLD – Ruch Palikota. Mamy świetny moment, aby z powodów taktyki politycznej, jak i interesów strategicznych Tusk rozpoczął wielką operację pt. „zmiana koalicji”. To również szansa na narzucenie nowego wielkiego celu politycznego, który spowoduje, że elektorat PO znów będzie miał powód, aby głosować na tę partię.